środa, 30 grudnia 2015

Coś dobrego na Nowy Rok

Te Święta były wyjątkowe. 
Wcześniej przyjeżdżaliśmy z Wrocławia na 2-3 tygodnie do rodziców, więc nie było specjalnie okazji aby kupić i ustroić choinkę na czas naszej długiej nieobecności. Teraz - pierwszy raz od 7 lat ubraliśmy choinkę. Chłopcy mieli ogromna frajdę! Robiliśmy ozdoby, sami mogli je wieszać gdzie i jak chcą... Super sprawa! Klimat Świąt udzielił się nam wszystkim natychmiast :)
No i przyjechała siostra z dziećmi, a babcia wciąż jest z nami i walczy!

Walczy też Piotruś. Wspaniały, mały chłopiec, który każdego dnia boryka się ze swoimi słabościami i chorobą. Jego mama - Monika utworzyła bazarek na którym można kupić coś fajnego a pieniążki powędrują na leczenie Piotrusia. Ewulaki również dołączyły do bazarku.
Jest tutaj:
- lew Lełon (tak nazwał go swego czasu Jaś)
- kot Stefan 
królik (jeszcze nie ma imienia ;))
a będą jeszcze inne :)

Pomóżcie proszę Piotrusiowi, niech Nowy Rok i dla niego i dla Was będzie wyjątkowy :)

Ściskam wszystkich poświątecznie i Noworocznie!


środa, 25 listopada 2015

Wykroje

Od czasu do czasu ktoś pyta mnie o moje wykroje. Skąd je biorę? Czy mam jakąś ulubiona stronę z wykrojami? Czy mam tutoriale? 
No właśnie...

Kiedy postanowiłam uszyć dla mojego pierwszego syna zabawki do karuzeli (nad łóżeczko, link tutaj) zastanawiałam się co możne to byc. Miało być kontrastowe i male. Usiadłam wygodnie na kanapie i na kartce papieru rysowałam rożnego rodzaju zwierzątka. Na moje oko rysunki wyszły całkiem fajne, postanowiłam więc że część z nich wykorzystam.
I tak powstały moje pierwsze wykroje :)
Oczywiście nie wszystkie moje bazgroły przełożyłam na maskotki. Resztę szkiców włożyłam do segregatora z myślą, że kiedyś z pewnością do nich wrócę.
Po tej przygodzie z karuzelą, za każdym razem kiedy chciałam coś uszyć zawsze zaczynałam od zasiadania z kartką papieru na kanapie :) Wszystkie maskotki, które uszyłam (chyba oprócz misia i królików) powstały w mojej głowie :) I wszystkie rysunki trafiały tutaj:


A dzisiaj mój segregator już pęka w szwach ;)



Mogłabym oczywiście wykorzystać wykroje dostępne w sieci, w magazynach dla rękodzielników czy książkach (co już przerabiałam z misiami), ale zawsze wtedy myślami wracałam do dzieciństwa kiedy to babcia siadała do maszyny aby wyczarować nam maskotkę o której własnie marzyłyśmy. I robiła to bez żadnych wykrojów, internetowych tutoriali czy książek. Mi tez marzyło się stworzyć coś nowego i niepowtarzalnego. Wiec za każdym razem kiedy proszono mnie o uszycie przytulanki zaczynałam od pustej kartki.

Wyjątkiem są odwzorowania (np ten motylek), które uwielbiam najbardziej na świecie. Kiedy dostaję do ręki obrazek namalowany ręką dziecka - dzieje się magia ;) Dzieci mają wyobraźnię bez dna! Królewna z 5 rękami, miś z dwoma głowami, czy rower-bomba - to dopiero początek! Na dziecięcych rysunkach jest wszystko :) Mnogość kolorów, kształtów, dodatków... Takie obrazki to dla mnie największe wyzwanie! Czasem muszę na dłużej przysiąść nad obrazkiem, aby domyślić się, czy królewna ma koronę, czy to tylko taka śmieszna fryzura. A rekin? Ile ma płetw? A stworek? To z tyłu to skrzydła, czy może jakiś pojemnik na paliwo rakietowe? Czasem mam wrażenie, że sama muszę na moment stać się dzieckiem, aby oddać to, co narysowało dziecko :)
Ale wiecie co? Mam z tego wielką frajdę!

Właśnie zakończyłam duży projekt dla przedszkola. 20 obrazków przedszkolaków przełożyłam na maskotki :) A jeden z nich wyglądał tak:


Ale o tym projekcie szerzej napiszę w grudniu :) Cierpliwości :)

Tak czy siak, żeby się już na koniec nie rozpisywać chciałam powiedzieć Wam, że warto stawiać na własną kreatywność i pomysły. I nawet jeśli wasze pierwsze rękodzieła nie spełnią waszych oczekiwań, nie poddawajcie się. W świecie "gotowców" dostępnych w internecie własny styl to coś wyjątkowego. Oczywiście na sam początek wszelakie tutoriale szyciowe często się przydają. Szczególnie jeśli się ma wątpliwości co z czym najpierw zszyć, gdzie ponacinać materiał żeby po wywróceniu się nie odkształcał, jakiego ściegu najlepiej użyć, jak wykończyć aby nie pozostawić zbyt dużego śladu. Wykroje dostępne są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce hasło "wykroje DIY" (skrót od "do it yourself") lub doprecyzować czego się szuka np. wykrój/tutorial spodni, bluzki dziecięcej czy misia.

No chyba, że macie mamę czy babcię, które podzielą się z Wami wykrojami (ja tydzień temu dostałam od mojej babci która uczyła mnie szyć, wszystkie wykroje z których korzystała):

to oczywiście tylko część z nich

Twórzcie zatem, wymyślajcie i pokazujcie się światu :) I dorzućcie swoje pięć groszy do świata rękodzieła :) 
Do zobaczenia!




czwartek, 15 października 2015

Żabkowy pożeracz koszmarów

Zanim zachorowała babcia, moja mama opiekowała się małą, sympatyczną dziewczynką o imieniu Zuzia. Mama bardzo chciała jej coś podarować na "przełamanie lodów", ale miała mały dylemat. Zadzwoniła do mnie z prośbą o radę, a ja zaproponowałam, że coś uszyję. 

Żeby niespodzianka była trafiona zapytałam czym Zuzia lubi bawić się najbardziej i co lubi. Okazało się, że to mały odkrywca. Ciekawią ją zamknięte na zamek kieszonki, lub torebki i aktualnie lubi żaby :)

Połączyłam wszystko razem i wyszła żaba z kieszonką :)


Żaba ma otwieraną paszczę, która jest zarazem kieszonką w którą można włożyć różne drobiazgi. Zabawki, cukierki, mleczne zęby dla wróżki (za jakieś 6 lat ), drobniaki (za 10 lat ), marzenia, czy koszmary które się przyśniły. 


Ale przede wszystkim żaba lubi przytulanie! Zawsze :)

Uszyłam ją z bawełny, oczy wykończone muliną (zamiast koralika, który przypadkiem można zjeść), wypchana hypoalergicznym wkładem. Jest więc bezpieczna dla maleństwa.

Zuzi prezent się spodobał, podobno od razu przetestowała zamek ;) Dla mnie jest to pełen sukces. Zadowolenie dziecka to wciąż mój główny motywator!

Jak myślicie. Czy to dobry prezent dla 1,5 rocznego malucha?

środa, 7 października 2015

Krótko, zwięźle i na temat

Czy Wy też tak macie, że latami nie dzieje się nic, aż nagle cały świat staje na głowie?
U mnie właśnie rozpoczął się ten drugi etap. Z chorobami w roli głównej. Najpierw ja, póżniej tata, wujek, a teraz moja ukochana babcia (krawcowa, źródło mojej inspiracji).

Żeby trochę złapać oddech i po długich namowach ze strony najbliższych powstał wreszcie "fanpejdż" Ewulaków. Postaram się pisać częściej, więcej i od czasu do czasu wrzucać kompromitujące zdjęcia moich rysunków-projektów przytulanek ;) Zapraszam :) 

Oto link do "fajpejdża" na facebooku: EWULAKI

Piszcie, komentujcie, wpisujcie swoje uwagi, sugestie, skargi i zażalenia. 
Czekam ;)

piątek, 2 października 2015

Oddaj Fartucha!

Chyba nie ma na świecie takiego mądrali, który jeszcze nigdy w życiu nie zastanawiał się co dać komuś na prezent. Ja wciąż tak mam. Święta, urodziny, ślub, imieniny.... I odwieczny problem. Co dać w prezencie???

Rękodzieło to zawsze dobry pomysł. Oczywiście zawsze wcześniej warto skonsultować z kimś bliskim czy wymyślony przez nas prezent ma rację bytu i czy będzie potrzebna czy użyteczna. Jakiś czas temu musiałam wymyślić jakiś prezent dla mojej siostry i jej trzech chłopaków. Dumałam, podpytywałam i wymyśliłam. Fartuszki!

I tak dla chłopaków małych i dużych powstały wąsate fartuszki:


Wąsy to oczywiście kieszonka. Idealna na smartfona (przecież czasem trzeba zerknąć na przepis), chusteczki (na otarcie łez po cebuli, czy spalonym makaronie), sztućce (smakowanie podczas gotowania jest w końcu obowiązkowe!), latarkę, śrubokręt, długopis czy inne męskie "przydasie" :)


Bawełna z wąsem oczywiście od Basi. Kieszonka również z bawełny, ale z zapasów :)


Moja siostra natomiast dostała kurczakowy fatruszek:


Fartuszek i kieszonka z bawełny. Jedynym dodatkiem były filcowe nóżki kurczaka i dziób. 


Kurczak w centrum to oczywiście kieszonka. Jej kształt wzorowany był na kurczakach z tkaniny fartuszkowej. Próbowałam uzyskać właściwe proporcje, jednak skrzydełka wyszły mi nieco większe. Ostatecznie na funkcjonalność fartuszka nie ma to wpływu, więc poprawek nie nanosiłam :)

Fartuszki przypadły do gustu obdarowanym, może nawet zainspirują kogoś do kulinarnych eksperymentów a w przyszłości do startu w programie MasterChef... ;) 
Poczekamy, zobaczymy :)

Święta tuż, tuż, więc... Co myślicie o takich wąsatych fartuszkach na prezent?



wtorek, 22 września 2015

Pocieszak

Czasem bywa tak, że nawet największego twardziela dopada jakiś smutek, zły humor, stres, albo inne paskudztwo. I trzeba się z nim jakoś uporać. Jedni wcinają słodycze (jak ja), piją colę hektolitrami (też ja), inni sięgają po wysiłek fizyczny (kiedyś biegałam) a jeszcze inni oddają się temu co lubią najbardziej (ja kocham szyć!). Ale najważniejsze to mieć blisko kogoś komu można się wygadać, popłakać w rękaw (i czasem go zasmarkać ;) )  i zawsze można liczyć na wsparcie, zrozumienie i kilka dobrych rad.

Moją opoką zawsze była i ciągle jest moja siostra. I choć jest stuknięta i dzieli nas ponad 1300 km wciąż jesteśmy sobie bliskie.
Jakiś czas temu pewien smuteczek dopadł własnie tę moją ukochaną siostrę. Chciałam poprawić jej jakoś humor, ale zważywszy na tysiące dzielących nas kilometrów było to trudne zadanie. Pomyślałam wtedy, że fajnie byłoby wysłać jakiegoś swojego przedstawiciela, który w odpowiednim momencie wiedział by jak ją pocieszyć. I tak powstał "pocieszak":

Stworek ten ma otwieraną na zamek paszczę, długie ręce do przytulania i długie nogi do...wszystkiego.


Paszcza to kieszonka w której znajdują się różne skarby, dobre rady i kilka "wspomagaczy" ;). Ale ma jeszcze dodatkową funkcję w postaci pożerania kłopotów (jeśli tylko zostaną do tej paszczy wrzucone).


A to kilka "dobrych" rad i słów pocieszenia, które zawsze ma gotowy potworek:


Pocieszak rzecz jasna nie jest idealny i też ma swój mały kompleks: brak nosa. Ale dla niego jest to jeden z argumentów  dlaczego nie warto się zamartwiać. W końcu lepiej mają ci, którzy nos posiadają, prawda? :)

Potworek lubi kąpiele i można go prać w 40 stopniach. W całości jest wykonany z bawełny, jedynym filcowym dodatkiem są oczy. Wypchany jak zwykle włóknem poliestrowym z poduszki z IKEI.


Czy pocieszak spełni swoją rolę? Mam nadzieję. Dotarł już na miejsce i już zaczął wkupować się w łaski mojej siostry :) Trzymajcie kciuki :) 



niedziela, 20 września 2015

Odlotowy worek

Podobno najczęściej nadawanym imieniem chłopięcym w 2011 roku był JAN. I chyba jest coś na rzeczy, bo w tym roku troje znanych mi Jaśków obchodziły swoje trzecie urodziny. 

Kolejnym Jasiem jest chrześniak mojego wujka. We wrześniu obchodził 5 urodziny i rodzinie zależało, aby prezent był jedyny i niepowtarzalny. A przynajmniej taki, którego nie da się kupić w sklepie :) 

Powstał więc worek na buty (albo inne skarby) dla małego Janka:


Worek w całości bawełniany, łącznie z samolotem i imieniem. Jedynym wyjątkiem był czerwony guzik, który ozdobił śmigło samolotu.


Przedszkolak, który niebawem pójdzie do szkoły w takim worku może również trzymać swój strój na zajęcia sportowe (czyli tzw wf). A ponieważ worek jest szary - nawet jeśli będzie leżał gdzieś na trawie, albo na piasku nie prędko będzie to widać ;)



Mam nadzieję, że Janek długo nacieszy się swoim workiem. Może kiedyś zbierze tam wszystkie skarby swojego dzieciństwa i zachowa je dla swoich wnuków? :) 
Fajnie byłoby zobaczyć go za 10 czy 20 lat... Ciekawe tylko, czy tyle przetrwa....? :)

poniedziałek, 7 września 2015

MARIAN

Marian, zwany również Misiem to mój tato. 

Mój tato to wspaniały człowiek. Z wąsem :) I ten wąs był z nim od zawsze, a przynajmniej od kiedy pamiętam :) 
Pod tym wąsem, który dodaje mojemu tacie powagi, kryje się bardzo pogodny człowiek z dowcipem gotowym na każdą okazję. I zawsze ma pod ręką jakąś koszulkę, którą wnuki mogą porysować jak tylko chcą :)




Jakiś czas temu powstała cała seria wielorybów z wąsem, które postanowiłam zadedykować mojemu tacie. Dlaczego wieloryby? To dostojne i mądre ssaki, które mimo swej wielkości są niegroźne i w swojej naturze delikatne. Chyba dlatego wielorybia seria została nazwana imieniem Marian :)





Mój tato jest też mistrzem dyplomacji. Kiedy mama opowiada mu zebrane lokalne plotki, bez względu na to czy słuchał, czy nie odpowiada mamie zawsze "Tak jak mówisz" :) To trochę tak jak w skeczu kabaretu Koń Polski podczas rozmowy Heli z mężem:

Hela: Czy ty mnie kochasz, czy ty mnie nie kochasz
Marian: No

Po tym poście pewnie dostanę po głowie, ale.... Kochany tatusiu mój Ty i tak wiesz, że bardzo Cię kocham :)

wtorek, 12 maja 2015

Powroty. Przeprowadzka i kilka wskazówek ;)

Wiem, znów długo mnie nie było :) I już się tłumaczę :)

W styczniu moja druga połowa dostała ofertę pracy w rodzinnym mieście. Ciężko było się zdecydować... Jaś w przedszkolu zadomowił się na dobre, miał już swoich najlepszych kumpli, z paniami trzymał sztamę... Staś w żłobku jak w domu. Panie Paulinki jak drugie mamy :) A ja? Zadomowiona we Wrocławiu na dobre, włączyłam się w prace Rady Rodziców, powoli wracałam do życia towarzyskiego ;)
I dwa tygodnie później spadła na nas wiadomość o nagłej śmierci naszego wujka... To chyba przesądziło o naszej decyzji. WRACAMY w rodzinne strony.

I właściwie od tego momentu zaczęła się nasza przeprowadzka :) 

Wydawać by się mogło, że miesiąc na przeprowadzkę to masa czasu. Nic bardziej mylnego :)
Formalności związane z rezygnacjami w przedszkolu i żłobku to dopiero początek. Pakowanie to dopiero wyzwanie! 

Przeprowadzając się z Bydgoszczy do Wrocławia zrobiliśmy 3 kursy naszym Focusem kombiakiem. Przy przeprowadzce z pierwszego mieszkania z Popowic na Śródmieście już potrzebowaliśmy 5 kursów z kartonami. Teraz potrzebna była już ciężarówka :)
We Wrocławiu spędziliśmy niecałe 7 lat, tu podjęliśmy decyzję o ślubie, tu urodziły się nasze dzieci. I nagle naszych rzeczy zrobiło się nieco więcej, do tego doszły zabawki, ubranka, i inne dziecięce akcesoria a także moje kartony z tkaninami :) W sumie wyprowadzając się mieliśmy 61 kartonów i kilkanaście dodatkowych gratów (rowery, przyczepki rowerowe, regały, opony...).

I w tym miejscu chciałabym wszystkim planującym przeprowadzkę dać kilka wskazówek. 

1. Kup kartony na allegro. 
Te przynoszone ze sklepów - każdy ma inne wymiary, trudno je później poukładać i zapakować sensownie. Poza tym wynajmując ciężarówkę przeprowadzkową zazwyczaj trzeba podać ilość i wymiary kartonów. To stanowi część kalkulacji cenowej.
My kupiliśmy kartony na allegro, i to było najlepsze posunięcie. Raz, że łatwo to było je magazynować pod ścianą, a dwa - zrobiłam z przeprowadzkowego pakowania zabawę dla chłopców. Pozwoliłam im kolorować kartony jak tylko chcą :) Kładliśmy je na ziemi, a oni bazgrali na nich samoloty, autka, pociągi, ufoludki, drzewa,  a nawet "bałagan" :). Później, kiedy zapakowane kartony już stały na ścianie - chłopcy dokańczali dzieła :)


2. Zrób listę kartonów.
Najlepiej w nieskończonej ilości kopii :) Na papierze, w formie elektronicznej, na google docs i udostępnij współmałżonkowi. Jak zgubi się jakikolwiek egzemplarz - łatwo będzie odtworzyć listę.
Kiedy ekipa będzie wnosiła kartony do mieszkania miej listę przy sobie i wykreślaj z niej to co już dotarło.

3. Opisuj kartony. BARDZO DOKŁADNIE.
Nadaj każdemu kartonowi numer. Numer wraz z zawartością wpisuj na listy. Jeśli zginie jakikolwiek karton - bez problemu ocenicie co zginęło i jak tę szkodę wycenić.

4. Ciężarówka przeprowadzkowa - nie patrz na cenę.
Rzetelna firma przeprowadzkowa ma przejrzysty cennik i wysokie ubezpieczenie. O obie rzeczy trzeba pytać. Im wyższe ubezpieczenie tym lepiej. Przy wstępnej wycenie pytajcie, czy podana kwota jest z VAT'em. 
Warto pytać o ilość osób. Jeśli macie cenne rzeczy, a w ekipie są tylko dwie osoby do znoszenia/wnoszenia warto poprosić o trzecią, która będzie pilnowała Waszego dobytku w trakcie noszenia kartonów. Warto ściągnąć jeszcze kogoś do pomocy. U nas jeden pan wnosił kartony na korytarz, drugi z korytarza wnosił do mieszkania. I momentów kiedy kartony leżały w otwartej klatce schodowej było aż za dużo. A ja nie mogłam być w 2 miejscach naraz....

5. Zacznij pakowanie jak najszybciej.
Ja zaczęłam pakowanie na miesiąc przed. Przy okazji okazało się, że mamy mnóstwo niepotrzebnych, nigdy nieużywanych rzeczy w domu. Zebrało się tego ze 3 kartony. Wszystko zdążyliśmy wyrzucić, lub wydać.
Na tydzień przed przeprowadzką zostawiliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy: kilka garnków, ubrań, pościel, kosmetyki. Tyle, żeby przeżyć :)

6. Włącz dzieci w przeprowadzkę.
Nasi chłopcy są jeszcze mali (3,5 + 2 lata) i aby łatwiej przeszli przeprowadzkę pozwoliłam im na niemal wszystko :) Sami mogli pakować (oczywiście cierpliwie później poprawiałam zawartość kartonów), sami (po swojemu) opisywali, sami kolorowali. Na mapie pokazywaliśmy im skąd i dokąd się przeprowadzamy. Razem pojechaliśmy do Castoramy i pozwoliliśmy wybrać kolor ściany w ich nowym pokoiku. Jaś oczywiście wybrał "dastiowy", czyli pomarańcz, czyli kolor ulubionego samolotu z bajki: Dusty'ego. dzięki temu uniknęliśmy traumy związanej z totalną zmianą w ich życiu :)

7. Pożegnania
Zostaw sobie na sam koniec. 
Ja obiecałam sobie, że będę dzielna. Odsuwałam od siebie myśl o pożegnaniach, żeby nie wylać zbyt wiele łez. Nic z tego nie wyszło... :)

A to zupełnie złamało moje postanowienie:



Od dwóch tygodni jesteśmy w nowej lokalizacji. Chłopcy zaczęli już nowe przedszkole, my ogarnęliśmy już mieszkanie i wszystkie kartony. I mamy internet :) Więc mogę już wrócić do pisania :)
I wróciłam do szycia. Kupiłam już firanki i zasłonki do pokoju chłopców i do naszego, obszyłam. Znalazłam źródło najpiękniejszej i taniej bawełny u Basi Dobosz, teraz czas znaleźć jakieś sklepy z tkaninami w Bydgoszczy. Może ktoś może mi coś polecić? Jestem w tym mieście nowa ;)



poniedziałek, 19 stycznia 2015

Bo w przedszkolu fajnie jest!

Już kiedyś wspominałam, że mój najstarszy łobuz od września rozpoczął swoją przygodę w przedszkolu. Jaś dostał się do wspaniałego miejsca, czyli Przedszkola 109 z Oddziałami Integracyjnymi na Nowowiejskiej (polecam!!!). Pierwsze tygodnie były ciężkie zarówno dla niego jak i dla nas (kto wdrażał dzieci - ten wie co przechodziliśmy :) ). Z upływem czasu było coraz lepiej, Jaś chętnej i więcej opowiadał co robił w ciągu dnia, z kim się bawił. Ja włączyłam się do przedszkolnej Rady Rodziców (polecam!!!), zapoznałam się z działalnością placówki i jej planami co całkowicie mnie uspokoiło i upewniło, że Jaś jest we właściwym miejscu :)

Pierwszym moim wyzwaniem jako przewodniczącej Rady Rodziców w grupie Jasia było zorganizowanie Mikołajek dla dzieci, a konkretnie mikołajkowych prezentów. Samo ustalenie CO i ZA ILE okazało się bezproblemowe, rodzice dzieci byli cały czas bardzo pomocni, migiem zebrałam całą kwotę. 

Prezenty były edukacyjne (puzzle edukacyjne 2 w 1), smaczne (owoce i czekoladowy mikołajek) i rozrywkowe (naklejki). Od siebie postanowiłam "dorzucić" jeszcze po upominku do zawieszenia na choince i tak powstały 23 choineczki:



Każda choinka miała ok 15 cm, ozdobiona została kolorowymi tasiemkami lub koronką oraz kokardką.

Wrocławskie krasnoludki powiedziały mi również, że panie opiekunki za swoją pracę powinny dostać po worku złota :) Niestety nie powiedziały gdzie tych worków szukać, więc specjalnie dla pań opiekunek powstały o takie choineczki:


Choineczki ozdobione guzikami, koralikami oraz kokardką trafiły do małych upominków dla opiekunek: 



Nasze pierwsze przedszkolne mikołajki można więc uznać za udane. Mikołaj doniósł mi, że dzieci były zadowolone, a to dla mnie najważniejsze. Aż chciałoby się powiedzieć - oby tak dalej! ;)

sobota, 17 stycznia 2015

Na słodko

Odnoszę wrażenie, że czasy kiedy każdy głowił się nad prezentem na święta dla rodziny (i jak co roku pod choinką leżały skarpety, majtki czy rajstopy) dawno odeszły. Teraz Święty Mikołaj konsultuje z grzecznymi dziećmi i dorosłymi co chcieli by dostać i w jakim zakresie cenowym :) Tak jest łatwiej, praktyczniej ale... 
W tym całym planowaniu i świętowaniu brakuje coraz częściej elementu zaskoczenia. Kiedyś, nawet jeśli wiadomo było, że pod choinką są skarpety, czy bielizna taka np. ciocia Grażynka mogła się poczuć zaskoczona odnajdując zielone majty w różowe groszki :)

Na gwiazdkę 2014 również planowałam przemycić kilka nieplanowanych prezentów najbliższym. Jako cel wybrałam sobie najmłodszych w rodzinie, czyli siostrę z rodziną oraz szwagra z (przyszłą) żoną.

Z siostrą poszło łatwiej. Widujemy się często, wiem co mają, czego nie mają, co im by się przydało. Wymyśliłam fartuszki (ale o tym już niedługo). 
Z szwagrem i szwagierką sprawa była odrobinę trudniejsza... Włączyłam telefon, aby jednak skonsultować jaki uszytek mogłabym im zrobić i właśnie wtedy mnie olśniło :) Młodzi to Michał i Marta, w komórce mam ich wpisanych jako M&M'sy. Więc gdyby tak uszyć im bombki choinkowe w kształcie...M&M'sów?!?

Dziarsko zabrałam się do dzieła. Najpierw poszukałam grafik z tymi słodkościami, aby "m", które znajduje się na każdym cukierasie było odwzorowane z dokładnymi proporcjami. Było z tym trochę zabawy, szczególnie, że w domu brak drukarki, ale dałam radę. Później zostało już tylko przeszukanie kartonów z materiałami, aby odnaleźć odpowiednie kolory oraz tkaniny. I do dzieła!

Chwilę później powstały takie bombki choinkowe:


Bombki miały ok 15 cm, wypchane (jak zawsze) poduszką z IKEI. Zawieszka to bawełniany sznureczek.



Element zaskoczenia udało się uzyskać, zdaje się więc, że Mikołaj się spisał jak należy ;)

A co Wy sądzicie o takim pomyśle na ozdoby choinkowe?