poniedziałek, 15 grudnia 2014

Historia z Pocztą Polską w tle

Sierpień 2014. Zamówiłam na allegro czarne koraliki na potrzeby mojego szycia. I czekałam, i czekałam i czekałam.... A przesyłki ni widu, ni słychu... W końcu po 3 tygodniach w skrzynce pocztowej pojawiło się powtórne awizo. "Trochę" zła wybrałam się na Pocztę po moją przesyłkę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że moją pocztę już ktoś odebrał! Kto? Nie wiadomo... 

Kierownik Poczty wyszła na zaplecze poszukać listy wysyłkowe,a w międzyczasie za mną w kolejce pojawił się kolejny zniecierpliwiony petent. Grzecznie zapytał 

- Czy pani sprawa już jest w toku?

- Miejmy nadzieję, że tak... - odpowiedziałam.
Zaraz potem przyszła pani kierownik z listami wysyłkowymi, aby pokazać mi nazwisko osoby, która przesyłkę odbierała. Oczywiście nie był to podpis nikogo z mojej rodziny, ani sąsiadów, nie byłam w stanie nawet określić czyje nazwisko widnieje na kartce. 
Kierownik poprosiła o mój numer telefonu i obiecała, że zadzwoni jeśli tylko coś się wyjaśni. A ja wyszłam, aby donieść dokumenty do przedszkola do którego miał pójść mój najstarszy łobuz.

Nie zdążyłam nawet przejść na drugą stronę ulicy, kiedy zadzwoniła pani Kierownik.
- Mam pani przesyłkę! - oznajmiła - czy może pani wrócić na Pocztę?
Więc wracam. 
Przed wejściem do budynku z otwartymi ramionami wita mnie człowiek, który stał za mną w kolejce do okienka kierownika:
- Tu pani jest, pani Wachowicz!
Ok. Pomyślałam sobie: co u licha? Co tu się dzieje? Czy my się znamy??? 
Musiałam mieć jakiś potworny wyraz twarzy, ponieważ ów mężczyzna obiecał mi od razu, że zaraz wszytko się wyjaśni.
I rzeczywiście. Okazało się, że jakiś czas temu listonosz wcisnął na siłę moją przesyłkę pewnej kobiecie, choć kompletnie nie zgadzał się ani adres, ani nawet nazwisko. Przekonał ją, że to na pewno jest do niej i musi pokwitować odbiór. Dowiedział się o tym jej syn, który postanowił wyjaśnić nieporozumienie w odpowiednim Urzędzie Pocztowym.

Traf chciał, że był to akurat ten dzień i ta godzina kiedy i ja postanowiłam wybrać się na pocztę. Historia zakończyła się więc bardzo pozytywnie i bardzo wesoło. Obyło się bez skarg i zażaleń. A wręcz przeciwnie - to wydarzenie umocniło moją wiarę w uczciwość ludzi :)

I teraz przyszedł czas na puentę Ewulakową :) 
Ponieważ człowiek, który przywiózł moją przesyłkę (jak się okazało) jest właścicielem restauracji Gallo Nero (http://www.gallonero.pl/), postanowiłam, że dla małych klientów przydałaby się jakaś klimatyczna poduszka pod pupę ;) A że Gallo Nero w swoim logo posiada koguta powstały o takie podusie:




Uczciwość, jaką wykazał się właściciel restauracji z pewnością przekłada się również na uczciwość dań, które przygotowuje. Z czystym sercem zapraszam więc do Gallo Nero we Wrocławiu. A dla najmłodszych znajdą się też miękkie poduchy pod pupę ;)