sobota, 5 stycznia 2013

Biało-czarne: zebra

Przeglądając dziś (sentymentalnie) zdjęcia z ubiegłego roku odkryłam, że w sierpniu 2012 spod mojej maszyny urodziła się jeszcze jedna przytulanka! 

A cała historia zaczęła się w Torunia, kiedy jeszcze mieszkałyśmy z siostrą razem z rodzicami. Otóż dawno, dawno temu zawarłam z siostrą niepisaną umowę, że każde "pierwsze dzieło" trafia w ręce rodzeństwa :) I tak pierwsze moje dłutowane "coś" trafiło do siostry, jej pierwszy wyszywany obrazek trafił do mnie, znów moje pierwsze kolczyki i broszki powędrowały do mnie, a pierwsze skarpety na drutach mojej siostry wciąż są u mnie :)
Podobnie było z szyciem na maszynie. Bardzo mi zależało, aby pierwsze moje maskotki powędrowały właśnie w ręce mojej siostry i jej chłopaków. Wśród tych "pierwszaków" znalazła się również zebra uszyta dla mojego najmłodszego siostrzeńca Aleksandra :)


Zebra (jak wszystkie inne przytulaki) wykonana z bawełny i wypchana poduszką z IKEI :) Grzywa to bawełniana, biała tasiemka, którą po wszyciu postrzępiłam, a ogon wykonany z bawełnianego, białego sznurka (końcówka również delikatnie postrzępiona i zabezpieczona przed pruciem nitką). Oczy i nos wyszyte grubą czarną nicią.



Zebra (niestety) samodzielnie nie stoi (jeszcze wtedy moje szycie było bardziej w fazie testów ;)), ale jak trzeba potrafi porządnie kopnąć i szybko biegać ;). 

I tak właśnie nasza siostrzana umowa po raz kolejny została spełniona :)

Swoją drogą w najbliższym czasie postaram się pokazać Wam moją największą i niezawodną pomoc - czyli niciarkę. Jej mały kawałek załapał się na zdjęciu, ale zupełnie nie oddaje jej uroku i co najważniejsze pojemności :)

7 komentarzy: